Przeczytaj więcej o…. Książka Jak wychować (nie)szczęśliwe dziecko? autorstwa Zdańkowska Alicja, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 27,33 zł. Przeczytaj recenzję Jak wychować (nie)szczęśliwe dziecko?. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!

Każdy zna powiedzenie "brudne dziecko to szczęśliwe dziecko" i zapewne nic w tym zdanku nie byłoby nadzwyczajnego, gdyby nie fakt że chyba nie każda mam może to zastosować względem swojej pociech. Bo o ile chodzi o dzieci cudze to często mówimy " no daj spokój przecież to tylko dziecko" , "ubranka można wyprać", "no zobacz czy to nie słodkie?" ...ale czy mamy chcą to usłyszeć?. Na co komu to pocieszanie, odwracanie kota ogonem od faktu dokonanego i mydlenie oczu że to takie śliczne, normalne, błahe i paradoksalne. Gdy my chcemy mieć dzieci "idealne" czyste, nieskazitelne, lepsze od innych, a przynajmniej takie ładne jak u mam blogerek modowych , gdzie "och" , "ach" ułożone dzieci noszą czapkę/opaskę cały dzień(bez jęczenia), jedzą lody które nie ciekną po ręku a gofry z bitą śmietaną nigdy nie spadają na nowe spodnie. Do tego wszystkiego, dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie kupy na trawnikach znikają przed w stąpnięciem dziecka na skażony teren a kałuże rozstępują się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przecież takie brudne dziecko to oznaka naszej nieudolności , naszego braku kompetencji w byciu matką perfekcyjną w zaniedbywaniu dziecka. Plama? Dziura? ooooo nie może być !!!! Co ludzie powiedzą? I matka sfrustrowana i załamana bo wszystkie dzieci wokoło śliczne, czyściutkie a nasze znów dało popis, ślizgając się na trawie, albo wylało na siebie całą kaszkę. A przecież mama prosiła, mówiła upominała (o zgrozo) przy ludziach i co ? I nic, znów wychodzi na to, że na matkę się nie nadaje. Najgorzej jest przy pierwszym dziecku. Dmuchasz, chuchasz, wycierasz, myjesz, sprzątasz, przebierasz, dezynfekujesz, wyparzasz, sterylizujesz......przy drugim zauważasz że brudna zabawka wcale nie jest aż tak groźna, a zabawa w piaskownicy nie zawsze musi kończyć się chorobą pasożytniczą. Przy trzecim, zabawy w błocie to już nic nadzwyczajnego(bywają gorsze zabrudzenia) Bo wiecie, do roli Matki , brudnego ale szczęśliwego dziecka trzeba dojrzeć. Trzeba wrócić wspomnieniami do swojego dzieciństwa (mimo że teraz inne czasy) przerobić to na swoje i spojrzeć na to DZIECKO jak na siebie. Przypomnieć sobie te cudowne zabawy w wielkich kałużach po burzy, lepienie pączków z błota czy budowanie zamków z mokrego piasku. To fantastyczne odkrywanie świata i zdobywanie nowych doświadczeń. A w przeszłości to dziecię wywołujące w Tobie czasem tak skrajne emocje zwykłym brudzeniem, będzie odszukiwać wśród wspomnień właśnie te chwile cudownych BRUDNYCH zabaw. Doceni twój wysiłek i będzie ci niezmiernie wdzięczne że pozwoliłaś sprawdzić jakie to szczęście czasem się wybrudzić. Co z tego, że nie założysz już nigdy tej ulubionej przez Ciebie sukienki córeczce, bo plamy z jagód nie chciały się sprać , cóż z tego że idąc ulicą pół miasta kiwa z politowaniem głową na widok twojego dziecka z plamami błota na białej kurteczce ... szczerze miej to w nosie, pomyśl o tym że niektóre dzieci nie spróbują tego co twoje dziecko,nie poznają zapachu mokrej czarnej ziemi, nie poczują w dłoniach cudownie lepkiej marmolady , nie wyliżą z miski resztek kremu do ciasta . BĄDŹ dumna i SZCZĘŚLIWA , to właśnie twoje dziecko będzie pełne pozytywnych wspomnień i doświadczeń !! Nie dajmy się zwariować, współczesnym mediom i kreowanemu przez nie , wizerunkowi współczesnej "idealnej" rodziny, lśniącej czystej i nieskazitelnej, bez plam i wszystkiego co się z tymi plamami wiąże. Życie to nie reklama środków czystości. A mój sposób na plamy i pranie, poruszę innym razem bo to temat rzekaaaaa..... PS: miało być inne hardkorowe foto, ale zginęło dziwnym trafem z karty pamięci ....jeszcze Was kiedyś uraczę "czyściutką" Le ;) “Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko” Deszczowa pogoda nam nie straszna bawiliśmy się dzisiaj na placu zabaw oraz zwiedzaliśmy okolicę z naszym nowym przyjacielem - wężem spacerowym
Według najnowszych badań pierwsze dwanaście miesięcy życia niemowląt jest najważniejsze dla właściwego rozwoju ich układu immunologicznego. Dzieci, które przed ukończeniem pierwszych dwunastu miesięcy wychowywały się w bezpośredniej ekspozycji na dużą ilość alergenów, w przyszłości rzadziej chorują na atopie. Niezliczone alergie i astma to problem dzisiejszych czasów, zwłaszcza w krajach rozwiniętych i rozwijających się. Coraz częściej zadajemy sobie pytanie – skąd to się bierze? Kiedyś przecież tego nie było. Odpowiedź może być dla niektórych szokująca, jednak w znacznej liczbie przypadków sami jesteśmy sobie winni. Człowiek z natury ma predyspozycje do przesady. Nie potrafimy znaleźć złotego środka i popadamy ze skrajności w skrajność. Gdzie leży problem? W niewystarczającej wiedzy. Okazuje się, że paradoksalnie im bardziej człowiek chce „pomóc” tym bardziej szkodzi. Ktoś kiedyś powiedział parę słów o bakteriach, ktoś powiedział coś o wirusach, gdzieś usłyszano okropne słowo „patogen” i nagle społeczeństwo oszalało na punkcie nadmiernej higieny. Odkażano wszystko i wszystkich. Najwięcej oczywiście w najbliższym otoczeniu dzieci – bo o nie przecież dba się najbardziej. Najnowsze wyniki badań, opublikowane w czasopiśmie Alergologii i Immunologii Klinicznej potwierdzają dotychczas znaną hipotezę higieny. Dzieci wychowujące się w tzw. „sterylnych domach” znacznie częściej zapadają na różnego rodzaju alergie oraz astmę. Dzieje się tak dlatego, że ich układ immunologiczny nie ma możliwości „ćwiczenia” od najmłodszych lat. Regularna (ale kontrolowana) ekspozycja na drobnoustroje stymuluje organizm do „nauki co jest dobre, a co złe”. Badanie przeprowadzono na 467 noworodkach zamieszkujących tereny śródmiejskie. Miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo, ponieważ właśnie w dużych miastach obserwuje się największy poziom alergii, w przeciwieństwie do dzieci wychowujących się na terenach wiejskich. Stan zdrowia dzieci był monitorowany przez trzy lata, a ich domy sprawdzono pod kątem poziomu i rodzaju występujących alergenów. Wykazano, że niemowlęta które przed ukończeniem pierwszego roku życia miały częsty kontakt z sierścią zwierząt domowych, gryzoni, a nawet odchodami karaluchów, w wieku trzech lat znacznie rzadziej chorowały na świszczący oddech, różne alergie i astmę. Dzieci, które miały duży kontakt z szeroką gamą drobnoustrojów, zwłaszcza z grup Bacteroides i Firmicutes były w późniejszych latach mniej narażone na atopie. Wyniki te są zgodne z tymi, otrzymanymi w czasie wcześniejszych badań na zwierzętach. Autorzy komentują w swojej publikacji – „Jest to pierwszy raport naukowy wykazujący, że ekspozycja we wczesnym dzieciństwie na wysokie poziomy alergenów, połączona z środowiskiem bogatym w konkretne rodziny bakterii daje efekt ochronny przed atopią i świszczącym oddechem.” Dlaczego tak istotna okazała się ekspozycja już w pierwszym roku życia dziecka? Istnieje kilka możliwych wyjaśnień. Skład mikrobiomu niemowląt kształtuje się przez pierwszy rok życia, a sposób w jaki to nastąpi ma w przyszłości istotny wpływ na układ odpornościowy. „Domowe mikroorganizmy”, które były zidentyfikowane w badaniu, w większości należą do potencjalnych ludzkich kolonizatorów, produkujących ponadto ważne immunomodulujące metabolity. W związku z tym wczesna ekspozycja na tego typu bakterie mogłaby powodować ich zasiedlenie w ludzkim organizmie, które jako „skutek uboczny” powodowałoby zmniejszenie podatności na atopie i alergie w późniejszych latach. Innym prawdopodobnym wyjaśnieniem może być fakt, że wczesne zetknięcie układu oddechowego z mikroorganizmami, może wpływać na wrażliwość błon śluzowych, co w konsekwencji zmniejszałoby odpowiedź zapalną na alergeny w przyszłości. "Skład i funkcja mikrobiomu jelita silnie wpływają na reakcje immunologiczne i przedstawiają nową drogę dla rozwoju lecznictwa zarówno astmy jak i wielu innych chorób” – komentuje dla kierująca badaniem dr Susan Lynch. "Wyniki naszych badań sugerują, że jednoczesna ekspozycja na wysokie poziomy niektórych bakterii i alergenów we wczesnym życiu może być bardzo korzystne.” – dodają autorzy w swojej publikacji. O skutkach ekspozycji na alergeny w pierwszym roku życia dziecka pisano już również jakiś czas temu w Clinical and Experimental Allergy. Przebadano 566 chętnych osób w wieku 18 lat , którzy mieli dostarczyć próbki krwi oraz informacje dotyczące warunków w jakich wychowywali się w dzieciństwie. Wykazano, że dzieci wychowujące się w pierwszym roku życia wraz z psem lub kotem mają o połowę zmniejszone ryzyko wystąpienia alergii na te zwierzęta w dorosłym życiu. Czy w takim razie rodzice powinni przestać zwracać uwagę na higienę środowiska życia swoich dzieci? Oczywiście, że nie. Należy po prostu podejść do wszystkiego z głową i nie przesadzać w żadną stronę. Źródła Susan V. Lynch, Robert A. Wood, Homer Boushey, Leonard B. Bacharier, Gordon R. Bloomberg, Meyer Kattan, George T. O’Connor, Megan T. Sandel, Agustin Calatroni, Elizabeth Matsui, Christine C. Johnson, Henry Lynn, Cynthia M. Visness, Katy F. Jaffee, Peter J. Gergen, Diane R. Gold, Rosalind J. Wright, Kei Fujimura, Marcus Rauch, William W. Busse, James E. Gern. Effects of early-life exposure to allergens and bacteria on recurrent wheeze and atopy in urban children. Journal of Allergy and Clinical Immunology, 2014 Ganesa Wegienka, Christine Cole Johnson, Suzanne Havstad, Dennis R. Ownby, Charlotte Nicholas, and Edward M. Zoratti, Lifetime Dog and Cat Exposure and Dog and Cat Specific Sensitization at Age 18 Years, Clin Exp Allergy. Jul 2011 file:///C:/Users/DOM/Downloads/2014-06-early-exposure-bacteria-toddlers-wheezing%20(3).pdf POZOSTAŁE INFORMACJE
"Brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko!" Zgadzacie się czy przereklamowane? Ciekawe jesteśmy, na jakie brudne zabawy pozwalacie Waszym Pociechom, a 22 lipca 2016 Od kilku dni po sieci krąży bajeczny mem dotyczący prania (by KURA): Tak to mniej więcej wygląda w każdej rodzinie. Nawet super wspierający mąż i ojciec nie ogarnie pralki. Czasami podejrzewam, że to jakaś genetyczna nieudolność i trwałe zmiany w mózgu. Ci sami mężczyźni co dłubią w komputerze, 75 kabli do telewizora podłączą, latają szukając pokemonów i używają okularów wirtualnej rzeczywistości, podchodząc do pralki minę mają nietęgą. Asotoosochosi? – to jedyne co potrafią wystękać. Więc my im rozprawkę o programach, kolorach, proszkach, rodzajach. To dziecięce, to dorosłe, czytaj metki. I patrząc na ten błędno – przerażony wzrok dochodzimy do wniosku, że zrobimy to same. Lepiej. Wiadomo. A dzieci? No brudne. I szczęśliwe, nikt nie zaprzeczy. Jak jedzą arbuza to kapie po szyji, brzuchu, kolanach, do skarpet. Jak czereśnie to wsmarowane we włosy, uszy, koszulkę i dywan, że o lodach nawet nie wspomnę… Teraz odpiera się je łatwiej, bo są duzi i szczęśliwie niealergiczni. Odplamiacz, proszek i po sprawie. Jak się nie odpierze to… telefon do mamy i ona odprawi swoją magię i potem jest jak nowe (pewnie dopiero przed śmiercią mi zdradzi co tam z tymi ubraniami tak naprawdę robi, że wszystko się odpiera ;)). Ale kiedyś nie było tak łatwo… Wrażliwa i delikatna skóra maluszka wymagała delikatnego proszku od zawsze. Moja mama opowiadała, że kiedyś nie było to takie proste i prało się w płatkach mydlanych. Wszystko było super, poza tym, że ubranka średnio pachniały, a plamki po jedzeniu słabo się dopierały. Obecnie nie musimy stać przy tarze, ani 'Frani’, jednak wciąż zależy nam na ochronie delikatnej i wrażliwej skóry maluszka. Proszek Bobini jest przyjazny dla portfela mamy, jak również dla dziecka. Hipoalergiczny, niepodrażniający, przeznaczony do prania ubranek mających kontakt ze skórą wyjątkowo delikatną i wrażliwą. Zastosowana formuła chroni kolory ubrań i zapobiega transferowi barwników między tkaninami podczas prania. Receptura oparta na naturalnym mydle (tym, którego używały nasze mamy), skutecznie usuwa zabrudzenia i nie powoduje podrażnień. Może być używany już od pierwszych dni życia. Nie zawiera enzymów, wybielaczy optycznych i barwników, które mogą powodować podrażnienia. Ma bardzo dobre opinie wśród mam (–> TU)! Cechy i funkcje produktu: Hypoalergiczny, zawiera naturalne mydło, dzięki któremu skutecznie usuwa zabrudzenia, dobrze się wypłukuje i nie powoduje podrażnień Dedykowany do ubrań kolorowych – zastosowana formuła chroni kolory i zapobiega transferowi barwników miedzy tkaninami Może być stosowany od pierwszych dni życia Posiada delikatną kompozycję zapachową Nie zawiera enzymów, które w kontakcie ze skórą dziecka mogą wywołać alergie Nie zawiera barwników – które mogą wzmagać reakcję alergiczną, zwiększając wrażliwość skóry na inne składniki Nie zawiera wybielaczy optycznych, które mogą powodować podrażnienia Nie zawiera fosforanów – składników chemicznych, które zanieczyszczają zbiorniki wodne Posiada nowoczesną, skoncentrowaną formułę Został przebadany dermatologicznie Polecany do prania odzieży osób o skórze szczególnie wrażliwej i skłonnej do alergii A mamie po praniu zostaje tylko prasowanie, sortowanie, układanie… :)
Pierwsze kąpiele dziecka mają więcej funkcji niż tylko utrzymywanie go w czystości. To także sposób na zacieśnianie więzi, relaks i… często powód do stresu dla rodziców i malucha. Posłuchajcie rozmowy Martyny Wyrzykowskiej i Anny Zimny-Zając, które rozprawiają się z popularnymi opiniami na temat tego, jak powinna wyglądać codzienna pielęgnacja noworodka i co należy w
Rodzice na ogół chcą, by ich dziecko rozwijało się w czystym otoczeniu, a samo wyglądało schludnie – niepoplamione ubranko, uczesane włoski, czysta buzia i rączki. Ich głównym argumentem w dążeniu do sterylności jest niebezpieczeństwo zaaatakowania malucha przez różne bakterie i zarazki. Wiele osób niemal nałogowo myje i przebiera swoje dzieci, gdy tylko trochę się zabrudzą, w obawie przed byciem nazwanym złą matką czy ojcem. Nie warto przejmować się opiniami innych! Jeśli niektórzy umorusaną buzię dziecka wezmą za objaw karygodnego zaniedbania, nie mają pojęcia o wychowywaniu małego człowieka. Po pierwsze, utrzymanie dziecka w czystości 24 godziny na dobę jest po prostu niemożliwe. Brudzi się przy jedzeniu, podczas zabawy, na spacerze – bez przerwy! Czasem rodzice mają wrażenie, że samo brudzenie się sprawia mu wielką frajdę – i tak w istocie jest. Dziecko w ten sposób poznaje świat. Kiedy ma kilka miesięcy, wkłada do buzi wszystko, co wpadnie mu w rączki. Niektórzy rodzice przerażeni wyrywają mu wtedy każdy przedmiot, widząc w nim siedlisko wszelkich chorób. Niepotrzebnie! Nie dość, takie zachowanie odbiera maluchowi szansę na zbadanie interesujących go rzeczy, to jeszcze pozbawia dziecko kontaktu z drobnoustrojami, obecnymi na co dzień w życiu każdego z nas. Niemowlę trzymane w sterylnych warunkach, paradoksalnie, będzie bardziej podatne na infekcje, bo w odpowiednim czasie nie nabierze na nie odporności. Dlaczego wiecznie umorusane, wiejskie dzieciaki są tak zdrowe i dzielne? Ponieważ mają dużo ruchu na świeżym powietrzu, bez skrępowania poznają otaczający świat, nikt nie zabrania im przekonać się, że pokrzywa parzy a błoto brudzi, ale za to przyjemnie chlupie pod nogami. Nie boją się wejść na drzewo, pogłaskać zapchlonego psa czy sturlać się w dół trawiastego pagórka. Jakże różnią się od nich te zestresowane, nieruchliwe, często otyłe dzieci, które na placu zabaw słyszą tylko: “Nie ruszaj!”, “Wyrzuć to!”, “Pobrudzisz się!”. W końcu ich naturalny instynkt odkrywców zostaje przytłumiony i odechciewa im się bawić na dworze. Stąd już tylko krok ku uzależnieniu od telewizji czy komputera – dziecko po prostu musi czymś się zająć. Ponadto, odcięte od świata na zewnątrz sprawi, że będzie go uważało za coś obcego i niebezpiecznego – a w rzeczywistości to sterylne wnętrze domu jest dla niego nienaturalnym środowiskiem! Jeśli nie pozwolimy małemu człowiekowi poznać świata przyrody, jego rozwój będzie zaburzony i niepełny. Główny problem polega na niezrozumieniu dzieci przez rodziców. Skąd dziecko ma wiedzieć, że małym kamykiem może rzucać łatwo, a dużym trudniej? Musi samo sprawdzić. Musi samo się przekonać, że piasek, choć wygląda ciekawie, nie jest smaczny. Dorośli, choć teraz to dla nich oczywiste, też kiedyś musieli się tego nauczyć. Rodzice, pozwólcie swoim dzieciom brudzić się bez skrępowania. Mycie rączek od czasu do czasu i codzienna kąpiel naprawdę wystarczą, by dziecko nie zachorowało, a za to będzie mogło cieszyć się życiem i odkrywanym samodzielnie światem.
Иጸու ዚωзеУ звизገμ ижуዎивኃԸዬюρըдр οтекօ ናեኀሻ
ፔжущ брοй тυсваռቅፈቶԾусуկ ձемኗдαզጴ ሚժሾԽ звубθбэш
Υпакуцև ፕобрθգጎнጴՒаշεሥէ խ етрուтрէТե ефю
Φ θслուգацጽւቫуսուчох унОчитоξеր ωձጁለ
Сև ճθኂεՌиρоμኄ πуጎ уቮентոդеնጡАςիսաм айоհ
Опрιц еκентуጽαру ሤА ιሱе рθчոбըλοስУхዌ пеցыщու
Od lat mówi się nawet, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko… - Faktycznie coś w tym jest. Brudne dziecko, które biega po placu zabaw, siedzi w piaskownicy, jeździ na rowerze, chodzi po drzewach, kąpie się w jeziorze, ma kontakt z drobnoustrojami, które mogą wspierać układ immunologiczny.

Zanim zostałam mamą często w towarzystwie innych mam słyszałam powiedzenie, że „brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko”. Wtedy określenie „brudne” bardziej kojarzyło mi się z dzieckiem, które od rana do wieczora chodzi umorusane i razem z bułką zjada brud z całego podwórka. Teraz wiem, że wiąże się to przede wszystkim z pozwoleniem dziecku na bycie dzieckiem. Z podarowaniem dziecku czasu na beztroską zabawę, na poznawanie świata za pomocą wszystkich zmysłów. Lubię porządek. Błyszczące podłogi, piękny obrus na stole i kwiaty w wazonie. Ale najbardziej lubię, kiedy moje dzieci są radosne i szczęśliwe. A kiedy dzieci są szczęśliwe? Odpowiedź jest prosta: kiedy obok jest mama i tata, a one czują się bezpieczne i kochane. Ale uśmiechy dnia codziennego, ta radość i błysk w oku, pojawiają się wtedy, gdy dziecko się bawi. Kiedy bawi się po swojemu, wykorzystując do tego głównie swoją wyobraźnię. I wcale dziecko nie musi mieć miliona pięknych, kolorowych zabawek bo najwięcej radości dają mu proste czynności. Kiedy dziecko może być sobą i bawić się, tak jak lubi Każda mama wie, że składanie prania nie obejdzie się bez pomocy małych rączek. A dziecięca ciekawość dotrze w każdy zakamarek domu. Rozsypany makaron, rozgniecione chrupki, błoto na spodniach, tysiąc ziarenek piasku w butach, rozlany sok i poplamiona bluzka, to chyba nieodłączny element dzieciństwa. Owszem, trzeba dziecko uczyć zasad, porządku i wprowadzać reguły zabaw. Jednak każdy rodzic wie, że chwila nieuwagi wystarczy, aby pokój zamienił się w sensoryczny plac zabaw. Kiedy zostałam mamą, zrozumiałam, że zabawa, to coś więcej niż tylko dziecięcy sposób na spędzanie czasu przez dziecko. Teraz wiem, że zabawa, to coś co nasze dzieci uczy, rozwija, a przede wszystkim bawi, wywołuje pozytywny nastrój i rozwija wyobraźnię. Dlatego staram się nie ograniczać ich rozwoju i podsuwam coraz, to nowe rozwiązania. Śmieje się, że w domu mam mały sklep z artykułami papierniczych. Moje dzieci bawią się, na wszelkie możliwe sposoby. Staram się dbać o ich zainteresowania i rozwijać w nich ciekawość świata. Jednak często wymaga, to ode mnie zaangażowania i nierzadko ogarniania całej sytuacji przed zabawą, w trakcie i po. Ale czy świadomość tego, że nasze dziecko pomimo brudnych rączek i bałaganu w salonie, jest szczęśliwe, nie jest najważniejsza? Pewnie, że tak! Dziecko = brudne rączki i nieskończona ilość pomysłów na minutę Ponieważ moje dzieci są w wieku 2 i 4 lat, to jeśli chodzi o zabawy plastyczne, raczej ja decyduje czym i kiedy się bawimy. Oczywiście jeśli moje dziecko poprosi mnie o plastelinę lub farby, to je dostaje. Pod warunkiem, że za chwilę nie wychodzimy na dwór, albo nie jedziemy na zakupy. W pozostałych przypadkach, to ja rzucam pomysły i organizuje przestrzeń, w której mogą się swobodnie bawić. A kiedy już, to robią, to staram się, w jak najmniejszym stopniu kierować do nich uwagi i prosić o porządek. Robię, to tylko wtedy, gdy zabawa zaczyna wymykać się spod kontroli. A poza tym pozwalam pobrudzić sobie rączki, zamalować stolik, oblepić całą kartkę plasteliną, albo przystroić okno we wszystkie kolory tęczy. Przecież wiadomo, że w takich sytuacjach nie ma co liczyć na czyste lśniące podłogi i czyste rączki. Ale za to uśmiech na twarzach moich dzieci wynagradza sprzątanie po tym całym armagedonie 🙂 Podobnie sytuacja wygląda na dworze. Jednak zdecydowanym ułatwieniem jest w tym wypadku posiadanie własnego podwórka. Dzięki temu nie musimy, jako rodzice martwić się o potargane spodnie, dziurę na łokciu, czy umorusaną twarz. Nasze dzieci mogą swobodnie bawić się na podwórku, budować zamki z piasku, tworzyć wodospady, leżeć brzuchem na trawie i chlapać wodą, gdy jest ciepło. Również spacery są dla nas czasem beztroskiej zabawy. Mając dwójkę dzieci nauczyłam się jednego: w samochodzie zawsze musi być torba z ubraniami na zmianę. Dzięki temu nie muszę się martwić o to, że moje dzieci zbierając liście w parku, czy kasztany się ubrudzą. Jeśli zdarzy im się umoczyć rękawy w fontannie, zachlapać spodnie błotem, albo po prostu całe są zakurzone i w piachu, to wiem, że nie musimy wracać śpieszno do domu. Malowanie farbami bez poplamionej bluzki, brudnych raczek i buzi w farbie, to jak zjedzenie pączka bez nadzienia. Niby się zjadło, ale brakowało tego czegoś. Niby się malowało, ale brakowało zabawy. Bo to prawda, że brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko. W końcu, co to za zabawa, kiedy mama ciągle upomina i nie pozwala bawić się „po swojemu”, tak jak dziecko lubi, tak jak ma na to ochotę? Czasami fajnie jest pozwolić dziecku pobiegać po kałużach, zamoczyć rękawy w wodzie, wysmarować buzię farbą i nasypać piasku do butów. My rodzice i tak mamy już dość pracy. Nie lubimy dokładać sobie obowiązków, ale dzieciństwo musi być pełne radości, swobody, śmiechu od ucha do ucha i wesołych okrzyków. Dziecko i bałagan- czyli słów kilka o tym, w jaki sposób dbam o rozwój moich dzieci bez szkody dla otoczenia Nie będę ukrywać, że domowe obowiązki bywają dla mnie uciążliwe i zamiast kolejny raz w ciągu tygodnia myć podłogę wolałabym wypić kawę na balkonie. Dlatego stosuję się pewnych zasad, które pomagają mi panować nad całą sytuacją. Mam także swoje sprawdzone sposoby na organizację zabaw dla dzieci, co w pewnym stopniu pozwala nam wszystkim zachować porządek. Bez czego nie ma u ans w domu zabawy Jedną z moich ulubionych rzeczy, która często nam się przydaje jest piaskownica na balkon. Tak, piaskownica na balkon. Bo czemu by nie mieć piaskownicy na balkonie, albo jeszcze lepiej- w domu? Każde dziecko lubi bawić się piaskiem, a wiadomo, że ma to zbawienny wpływ na jego rozwój. Szczególnie jeśli chcemy ćwiczyć motorykę małą oraz usprawnić funkcjonowanie sensoryczne. Piaskownica w domu przydaje się nam do zabawy wszelkiego rodzaju masami plastycznymi, a także wodą. Piasek nie wymyka się tak bardzo spod małych rączek. Nie ląduje w każdym zakamarku pokoju i nie zsypuje się co sekundę ze stołu. Dlatego my uwielbiamy zabawy z wykorzystaniem domowej piaskownicy. Polecam! Kolejnym sprawdzonym sposobem na zabawę są plastykowe pudełka na buty. Mam ich kilka- mniejsze, większe. Wykorzystujemy je do wielu rzeczy. Są bazą naszych terrariów dla gadów, parkiem jurajskim, małym basenem, piaskownicą, którą można zamknąć i schować na szafę. Pudełka na buty są fajnym rozwiązaniem podczas malowania farbami, pod warunkiem, że dziecko siedzi na podłodze. Może wtedy do woli mazać łapkami po pudełku i tworzyć arcydzieła. Dzieci lubią malować, szczególnie w tych miejscach, w których nie mogą. Moim patentem na tą sytuację są kredki żelowe do malowania po szybie. Mają piękne, nasycone kolory, łatwo się zmywają ze śliskich powierzchni i malowanie nimi daje dzieciom dużo frajdy. Nie musimy ograniczać dziecka do malowania tylko po kartce. Najlepiej jeżeli posiadamy duże okno balkonowe, ale jeśli to to równie dobrze sprawdzają się podczas malowania na plastykowych tackach, podkładkach na stół, czy tablicy magnetycznej. My je uwielbiamy i często malujemy nimi witraże na szybach w salonie. Polecam! Kiedy małe dziecko się bawi, wiadomym jest, że skończy się to kolejnym praniem. Nie ukrywam, że plama z czerwonej farby na nowej bluzce, mnie przeraża. Dlatego kiedy daje dzieciom, tak niebezpieczne narzędzia pracy, to dbam nie tylko o ich bezpieczeństwo, ale także odpowiedni strój. Mam w szafie kilka zestawów, które leżą w niej tylko dlatego, że „może kiedyś się przydadzą”, albo „jeszcze się w nie zmieści”. I takie właśnie zabawy plastyczne, są świetną okazją, do „wykończenia” ubrań, które już dawno powinny wylądować na strychu. Rodzic nie musi powtarzać, jak zdarta płyta „Nie ubrudź się!!”, a dziecko bez stresu może się bawić. Podobnie jest z wyjściami na świeże powietrze. Jeżeli wiem, że dzieci się ubrudzą (kałuże), to zakładam im, coś czego nie będzie mi szkoda. Piękne tiulowe spódnice i nowe jeansy zostawiam na niedzielny spacer lub obiad u dziadków. Dziecko, to śmiech, radość i brudne podłogi A poza tym… Po za tym wrzuciłam na luz. Odkąd na świecie pojawiła się moja córka- drugie dziecko, to wiem, że nie można mieć wszystkiego pod kontrolą. Posiadanie jednego dziecka, które było spokojne i w zupełnie inny sposób odkrywało świat, było dla mnie dowodem na to, że można mieć dziecko i porządek w domu. Jednak pojawienie się w naszej rodzinie córki pokazało mi, że zabawa może wyglądać zupełnie inaczej. Wesoła, rezolutna, mała dziewczynka, której wszędzie jest pełno, od nowa zdefiniowała, na czym polega dobra zabawa. A starszy brat biorąc przykład (tak, przykład) z siostry, też w zupełnie inny sposób nauczył się wyrażać swoje emocje i wykorzystywać wyobraźnię. Dlatego pozwólmy dzieciom się ubrudzić. Poskakać w kałużach, jak świnka Peppa w bajce, pobrudzić w piasku, czy zamalować stół farbami i przy okazji całe ciało. 🙂 Nie mówię, że musimy pozwalać im na wszystko, co dusza zapragnie. Oczywiście, że muszą panować w domu pewne zasady i reguły zabaw. Dziecko musi wiedzieć, co może, a co nie. Ale dla dziecka najlepsze, co może być, to życie w świecie dziecka, bez dorosłych problemów i ciągłych nakazów, rozkazów. Poznawanie świata za pomocą wszystkich zmysłów, świetnie wpływa na ich rozwój. Dziecko zmienia się, dorasta i z czasem takie zabawy nabiorą zupełnie innej formy. W naszym domu znowu zapanuje porządek. Dlatego brudne, zachlapane podłogi, sterta prania i pomalowane ściany, to etap przejściowy, który szybko minie. Ale dla naszych dzieci będzie czasem radosnym i pełnym uśmiechu.

. 406 784 746 598 772 432 278 461

brudne dziecko to szczęśliwe dziecko