Ile Maryja miała lat kiedy urodziła Jezusa? Autor Wiadomość lereeeek napisał(a):Bo ja wiem czy Cud ? a zakonnice? wiele to dziewic i sensacji nie ma , przynajmniej dla mnie . Ale gdy zachodzą w ciążę, to jest sensacja! Pt sty 18, 2008 22:38 Zencognito Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24Posty: 4028 lereeeek napisał(a):Była jest i bedzie MAtką Jezusa Chrystusa i należy się jej szacunek bo otrzymala niezwykła łaske od Pana... Taka dygresja na boku - uważam, że człowieka się powinno szanować za to co sobą reprezentuje, a nie za to co dostał od innych. Pt sty 18, 2008 23:02 Kamyk Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18Posty: 7422 Proponuję koniec wszelkich dygresji Pt sty 18, 2008 23:07 paweł28 Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 15:28Posty: 174 Ile Maryja miała lat kiedy urodziła Jezusa? Kiedyś słyszałem że 14 lat. Ale nie wiem czy to prawda. _________________Pozdrawiam:)Paweł Pn lut 04, 2008 17:56 czeresniowa Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25Posty: 731 Vacarius napisał(a):Ciekawo dlaczego Bóg nie wybrał 60 letniej dziewicy?Wtedy to byłby podwójny bo kobieta 60 letnia urodziła cud bo to dziewica była. A to dobre Ale faktycznie byłoby to większym wyzwaniem. Ale bywały w biblii inne przykłady zaciążeń w późnym wieku, tyle że chyba nie dziewiczych Swoją drogą 13-14 lat miała jak urodziła, co (zakładając że ciąża była normalna 9 miesięczna a nie "cudowna") znaczy że zaszła w nią mając 12-13 lat. Aż trudno pomyśleć że to kiedyś było normalne. Że to teraz w niektórych krajach jest normalne. _________________Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." So lut 09, 2008 14:35 R6 Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58Posty: 3079 Niby zasady moralne nie zmieniają sie w czasie. So lut 09, 2008 15:10 Masa Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 0:03Posty: 301 ja słyszałem że około 14 lat _________________Nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej; jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy. (Rzymian 1:16) N mar 23, 2008 12:37 Anonim (konto usunięte) A ja słyszałem że JEzus nie zmartwychstał ;p JAk juz tak w każdym poście opierasz się o Pismo św to tutaj tez daj poprzyj swoją wypwiedz jakimś cytatem. Prawda jest taka ze nie wiadomo można co najwyżej historycznie zbadać w jakim wieku kobiety w tym czasie wychodziły za mąć i rodziły dzieci. N mar 23, 2008 13:45 Masa Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 0:03Posty: 301 nie, bo Biblia o tym nie mówi, zresztą po co komu to;) napisałem to jako ciekawostkę _________________Nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej; jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy. (Rzymian 1:16) N mar 23, 2008 17:39 Anonim (konto usunięte) i być może masz racje bo w tym okresie kobiety w tym własnie wieku wychodziły za mąż i rodziły ale nie jest to istotne. Temat wiekszego sensu nie ma N mar 23, 2008 19:10 JAWA25 Dołączył(a): N lut 14, 2016 14:55Posty: 70 Re: Ile Maryja miała lat kiedy urodziła Jezusa? Jak pisze Joachim Gnilka Jezus z Nazaretu. Orędzie i dzieje (Kraków 1997 s. 95)Cytuj:Jeśli wolno nam założyć communiter contingentiam - powszechny zwyczaj - to Jego Matka Maria była zapewne starsza od Niego o jakieś 15 - 17 latPodobnie uważa Daniel-Rops - około 15 lat (Dzieje Chrystusa Warszawa 1995, s. 107).Xavier Léon-Dufour na podstawie dzieł rabinackich pisze, że Izraelitki uchodziły za dorosłe po ukończeniu lat 12 (Słownik Nowego Testamentu Poznań 196 s. 76), podobnie było w prawie rzymskim (Instytucje Justyniana I, 22 mówią o tej granicy jako o dawnym ustaleniu, antiquitatis normam). Założyć można, że musiała by mieć co najmniej Hesemann (Miriam z Nazaretu Kraków 2014, s. 99, 179, 194, 258 i 398n) m. in. na "podstawie" apokryfu "Protoewangelia Jakuba" wylicza 13 et ignorabimus. _________________Gdzie krzywdy nie będą pomszczoneLecz wynagrodzone do cnaGdzie dziecko bezpiecznie zrodzoneSiądzie obok jagnięcia i lwa. N cze 11, 2017 17:04 Quinque Dołączył(a): N paź 08, 2017 22:17Posty: 2877 Re: Ile Maryja miała lat kiedy urodziła Jezusa? 14 _________________"In Te, Domine, speravi; non confundar in aeternum" Wt paź 10, 2017 8:23 JAWA25 Dołączył(a): N lut 14, 2016 14:55Posty: 70 Re: Ile Maryja miała lat kiedy urodziła Jezusa? Giuseppe Ricciotti "Życie Jezusa Chrystusa" (Warszawa 1955) s. 244 że 13 do 14 lat, ale jest to tylko przypuszczeniem. _________________Gdzie krzywdy nie będą pomszczoneLecz wynagrodzone do cnaGdzie dziecko bezpiecznie zrodzoneSiądzie obok jagnięcia i lwa. Cz gru 28, 2017 11:59 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Marzyła o tym, żeby mieć więcej dzieci. Bardzo ucieszyła się, kiedy 10 lat później zaszła w kolejną ciążę. Niestety, córka Olga urodziła się ciężko chora. Emilia od razu zauważyła, że coś jest nie w porządku. Noworodek nie radził sobie z oddychaniem, dusił się. Matka nie miała pojęcia, jak mu pomóc.fot. Adobe Stock Zjesz coś, zanim Robert przyjdzie z pracy? – zapukałam do pokoju córki, ale gdy otworzyłam drzwi, głos zamarł mi w gardle. Anetka leżała na łóżku, przykryta pledem po sam czubek głowy. W pierwszej chwili pomyślałam, że może jest chora, ale przecież jeszcze kilkanaście minut temu, po powrocie do domu, nie wyglądała tak, jakby coś jej dolegało. – Co się stało, kochanie? – podeszłam do niej z niepokojem. – Źle się czujesz? – Robert odszedł, zostawił list, wszystko skończone – głębiej naciągnęła na siebie koc. – No co ty mówisz, może to tylko jakieś nieporozumienie – usiadłam przy niej. Przecież nawet nie zauważyłam, żeby między nimi niespodziewanie coś się popsuło. Robert był narzeczonym Anety – starszy od niej o dziesięć lat, spokojny człowiek. Miał poważne zamiary wobec mojej córki. Ostatnie kilka lat spędził za granicą, teraz zajmował kierownicze stanowisko w jakiejś firmie. Dobrze wychowany, elegancki, zawsze bardzo uprzejmy i grzeczny, spodobał mi się, gdy tylko go poznałam. Tylko jak dla mnie, za mało się uśmiechał, wciąż był poważny, małomówny, niemal każde słowo trzeba było wyciągać z niego siłą. Ale skoro Anetka kochała jego, a on ją, no to chyba wszystko było w porządku. Życzyłam im szczęścia i nie miałam nic przeciwko temu, żeby zamieszkali już teraz w naszym domu. Po co mieli tracić pieniądze na wynajmowanie czegoś, skoro u mnie było im całkiem dobrze. Z radością patrzyłam na szczęście mojej córki, z niecierpliwością czekałam na czerwiec, kiedy to młodzi zaplanowali ślub. Co prawda tylko cywilny, bo Robert miał tam jakieś swoje przekonania, ale z tym musiałam się pogodzić. Ważne, że Anetka nie miała nic przeciwko temu, w końcu to ona wychodziła za mąż. No a teraz, gdy ją zobaczyłam taką zapłakaną, serce mi się krajało. I ta kartka od Roberta, że odchodzi, że wszystko skończone i to z winy Anetki, bo ona nie dotrzymała umowy... – Ale co to znaczy? – jeszcze raz zerknęłam na nierówne, nerwowe, tak bardzo niepasujące do niego pismo Roberta. – O jakiej umowie on pisze? I wtedy Anetka zaczęła jeszcze rozpaczliwiej szlochać. Potrząsała tylko głową, patrząc na mnie, jakby nie mogła wydobyć z siebie słowa. – No powiedzże coś w końcu, dziecko – potrząsnęłam ją lekko za ramię. – Co wyście za umowę mieli? Majątkową? – Nie, mamo, no coś ty – jęknęła Aneta. – Jemu chodzi o to – położyła dłoń na swoim brzuchu. Umówili się, że nigdy nie będą mieć dzieci Patrzyłam na nią przez dość długą chwilę w milczeniu. Ten jej gest był taki wymowny, mógł oznaczać tylko jedno… – Jesteś w ciąży? – spytałam cicho, a gdy skinęła głową wzięłam córkę w ramiona, uścisnęłam mocno. – Tak się cieszę, naprawdę, przecież dziecko to wielka radość jest, więc czemu ty płaczesz? – niczego nadal nie rozumiałam. I wtedy Anetka zaczęła opowiadać. Cichym, urywanym głosem mówiła, że gdy tylko jej związek z Robertem nabrał poważniejszego charakteru, on od razy zastrzegł, że nie chce mieć dzieci. Nigdy. I żeby ona nawet o tym nie myślała. – Ale dlaczego? – przerwałam jej w pewnej chwili. – Przecież oboje pracujecie, macie gdzie mieszkać – nagle coś zaświtało mi w głowie. – A może on jest obciążony jakąś dziedziczną chorobą? – popatrzyłam na córkę ze strachem. Anetka zaprzeczyła natychmiast, twierdząc, że rozmawiała z narzeczonym na ten temat, wszystko było w porządku, ale mimo to nie chciał mieć dzieci. I zostawił jej wybór: albo przystanie na jego warunek, albo będą musieli się rozstać. – No i zgodziłam się, mamo – chlipnęła Aneta. – Ale myślałam, że on to tak tylko teraz mówi, a potem z czasem odmieni mu się, a jak już zajdę w ciążę, to będzie musiał się z tym pogodzić, no, bo niby dlaczego nie moglibyśmy mieć dziecka. – No właśnie – przytaknęłam. – I wiesz, kilka dni temu zrobiłam testy, bo coś było ze mną nie tak, chociaż przecież biorę tabletki – westchnęła córka. – Nie planowałam tego, naprawdę, ale ten nasz ostatni wyjazd w góry, zmiana klimatu, podobno wszystko może się zdarzyć – zamilkła na moment. – I powiedziałam mu wczoraj o tym, a on… – znowu w jej oczach zabłysły łzy. – On się po prostu dzisiaj wyprowadził, zabrał trochę swoich ubrań i zostawił tę kartkę... Zaczęłam Anetę uspokajać, wmawiając jej, że wszystko jeszcze dobrze się ułoży. Ale Robert nie wrócił tego wieczoru ani następnego. Nie odbierał też telefonów od Anetki ani ode mnie. A gdy córka pojechała do niego do firmy, powiedzieli jej, że wziął kilka dni urlopu, z możliwością przedłużenia go. Aneta kompletnie się załamała. Żal było patrzeć na jej smutek, zwłaszcza że przecież była w ciąży. Jej rozpacz była poważnym zagrożeniem dla maleństwa, które rosło w niej. A prawdę powiedziawszy, niewiele mogłam zrobić, zupełnie nie wiedziałam, jak jej pomóc. Córka obdzwoniła wszystkich jego kolegów i żaden z nich nic nie wiedział o Robercie. Albo nikt nic nie chciał powiedzieć. A ja jakoś nie mogłam uwierzyć w to, że ten facet mógł być tak nieodpowiedzialny i tak nikczemny, żeby zostawić kobietę w ciąży i po prostu uciec. Nie, moja intuicja mówiła mi, że on wcale taki nie jest, że tu musiało zajść coś zupełnie innego. Tylko co? – A może powinnaś pojechać do któregoś z tych facetów, zwłaszcza do tych, z którymi się przyjaźnił, zapytać wprost, gdzie on jest – zaproponowałam jej. – Robert miał mało znajomych – potrząsnęła głową. – On zamieszkał w naszym mieście dopiero rok temu, przedtem był kilka lat za granicą. Wiedziałam, że narzeczony córki wychował się w domu dziecka, nie miał żadnej rodziny. No, ale przecież musiał mieć jakichś kumpli, chociażby tych, z którymi chodził na mecze, pamiętałam jakiegoś Mietka, z którym znali się od dawna. – Mamo, ale przecież nie mogę tak chodzić po jego kolegach, wypytywać o niego, no bo jakby to wyglądało – Aneta pokręciła głową. – Jest ojcem twojego dziecka – zaoponowałam. – I nieważne, jaką umowę mieliście, skoro już tak się stało, jak się stało, trzeba wziąć odpowiedzialność. Dziecko nie jest niczemu winne. Musisz go odnaleźć. I wtedy przyszło mi coś do głowy. Robert dużo pracował w domu, wciąż przynosił jakieś papiery, nad którymi siedział nieraz do późnej nocy, widziałam często zapaloną lampkę na jego biurku. Miał w pokoju Anetki sporo swoich rzeczy, szafki, półki, biurko, w nich książki, jakieś dokumenty, papiery, rzeczy osobiste. Mimo że odszedł kilka dni temu, nie zabrał wszystkiego. Sama córka mówiła, że strasznie się wtedy zdenerwował, gdy powiedziała mu o dziecku, spakował tylko jakieś ubrania do podręcznej torby, zostawił ten list i po prostu uciekł. – A może trzeba by przejrzeć szuflady jego biurka? – zaproponowałam córce. – Obejrzeć te dokumenty, może tam coś znajdziemy, jakąś wskazówkę, gdzie może być, dokąd pojechał. – No co ty, mamo, mam grzebać w jego osobistych rzeczach? – obruszyła się Anetka. – To nie byłoby uczciwie, nigdy w życiu tego nie zrobię. A poza tym mam swój honor, skoro on mnie porzucił, to ja go nie chcę znać, nie jest wart tego, żeby być ojcem mojego dziecka. – Nawet tak głupio nie myśl, ja nie wierzę, że on jest taki, a trochę znam się na ludziach – odparłam stanowczo. – Coś tu musiało się stać, o czym nie wiemy. Po długich wysiłkach udało mi się wreszcie przekonać córkę, że powinnyśmy przejrzeć jego rzeczy. W biurku nie znalazłyśmy niczego interesującego, jakieś dokumenty, rachunki, opracowania związane z jego firmą. Ale trochę mnie zdziwiło, że nie było tu żadnych bardziej osobistych pamiątek, zdjęć, każdy przecież ma coś takiego, nawet mężczyźni. Już miałyśmy zrezygnować i dać spokój tym poszukiwaniom, gdy w ostatniej szufladzie, na samym dnie w rogu, natrafiłam na metalowe, niewielkie pudełko, pachnące tytoniem. – Wygląda na to, że twój ukochany był kiedyś amatorem fajki – uśmiechnęłam się, oglądając uważnie pudełko. Jeszcze przez moment wahałam się, a potem szybkim ruchem otworzyłam je. Spodziewałam się tam znaleźć akcesoria do palenia fajki, ale ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam tylko jakąś grubą, zaklejoną, nieopisaną kopertę. – A cóż to może być? – Mamo, lepiej to zostawmy to – Anetka pokręciła głową. – Naprawdę nie powinnyśmy. – A ja myślę, że tak – powiedziałam, chociaż w głębi serca czułam, że to, co chcę zrobić jest niewłaściwie. Nie powinnam otwierać tej koperty. Przeczucie mówiło mi jednak, że ona zawiera coś ważnego, coś, co może mieć wpływ na bieg wydarzeń. A dla mnie w tamtej chwili liczyło się tylko dobro mojej córki i dziecka, którego ojcem był człowiek mający jakąś tajemnicę, i klucz do niej właśnie trzymałam w ręku. Delikatnie podważyłam nożykiem zaklejony brzeg koperty. Wypadło z niej kilka zdjęć. I zanim zdążyłam podnieść wzrok na córkę, usłyszałam jej cichy, pełen rozpaczy okrzyk. Aneta wpatrywała się w zdjęcia, a jej twarz zrobiła się prawie przeźroczysta. Bez słowa wyjęłam jej jedną z fotek z dłoni. Był na niej mój przyszły zięć, trzymający na barana roześmianego, może trzyletniego chłopczyka. Obok stała uśmiechnięta, jasnowłosa kobieta, patrząca na nich z miłością. Na pozostałych fotkach widniały te same osoby. – O Boże! – wyrwało mi się mimo woli. – Co to jest? – On ma żonę i syna... – wyszeptała Aneta. – To dlatego nie chciał ze mną mieć dzieci, byłam dla niego tylko zabawką, na chwilę, pewnie się z nią pokłócił, wyrzuciła go z domu, nie miał się gdzie podziać, więc znalazł sobie ciepły kącik u mnie… – mówiła córka coraz szybciej, jak nakręcona, zupełnie nad sobą nie panując. – Zaczekaj – chwyciłam ją za rękę. – Nie myśl tak szybko, bo wymyślisz nie wiadomo co – przyjrzałam się uważnie zdjęciu, a potem odwróciłam je. Na odwrocie widniała napisana ołówkiem data, sprzed ponad czterech lat. – Zobacz, to są stare zdjęcia – powiedziałam. – Oni się pewnie rozwiedli, to jakaś dawna historia. – Ale on nigdy mi nie mówił, że miał kiedyś rodzinę, że ma dziecko – wykrzyknęła Aneta. – Przecież chyba powinnam wiedzieć, prawda – popatrzyła na mnie z gniewem. – A teraz co, tak się przestraszył, że znowu będzie ojcem, że aż uciekł? Nie chcę go więcej widzieć, drań jeden – ze złością strząsnęła zdjęcia na podłogę. – Nie chcę go w moim życiu, ani w życiu mojego dziecka. Pomyślałam, że może to i dobrze, że jej rozpacz zamieniła się w gniew. Może łatwej jej będzie dojść do siebie po tym wszystkim. Cała sprawa nie dawała mi spokoju. Nie mogłam uwierzyć, że mój przyszły zięć okazał się takim niegodziwcem, że miał gdzieś tam żonę i dziecko, a zawracał głowę mojej córce. On nie wyglądał na takiego, znałam się trochę na ludziach. Trudno mi było pogodzić się z tym, że wykorzystał ją i gdy zaszła w ciążę, tak po prostu zostawił. Ta sprawa była zbyt poważna, ważyło się przecież życie i szczęście dwóch najbliższych mi osób, mojej córki i jej nienarodzonego dziecka. Skoro Anetka uniosła się dumą i ambicją, ja powiedziałam sobie, że będę mądrzejsza od niej i wezmę sprawę w swoje ręce. I dlatego sama postanowiłam go odnaleźć. Wiedziałam, gdzie pracował i chociaż wciąż był na urlopie, zdecydowałam się porozmawiać z jego kolegą z firmy, tym, którego nieraz widziałam u nas w domu, gdy wracali razem z meczu. Pamiętałam nawet, że miał na imię Mietek. No więc któregoś popołudnia zaczaiłam się na tego całego Mietka na parkingu. Podeszłam do niego, gdy tylko wyszedł z biura. Trochę się zdziwił, gdy go zaczepiłam, ale musiał mnie też poznać, bo wyraźnie się speszył. – Mogłabym z panem chwilę porozmawiać? – spytałam bez ogródek. – Jestem matką Anety. – Wiem, kim pani jest – skinął głową i rozejrzał się niepewnie dookoła, jakby bojąc się, że ktoś nas może zobaczyć. – Ale doprawdy nie wiem, o czym moglibyśmy rozmawiać i… – Muszę dowiedzieć się, gdzie jest Robert – nie pozwoliłam mu dokończyć. – I proszę mi wierzyć, że moja determinacja jest tak wielka i nie dam się zbyć. – Ale dlaczego ja? – pokręcił głową. – Bo pan jest chyba jego jedynym przyjacielem, jakiego ma w tym mieście i pan powinien wiedzieć, gdzie on jest i co się dzieje – patrzyłam mu prosto w oczy. – No, chyba że wrócił do swojej żony i synka – zaatakowałam go znienacka. W tym momencie Mietek popatrzył na mnie tak, jakby ducha zobaczył, zmieszał się jeszcze bardziej, aż się cofnął o krok. A ja napierałam na niego coraz bardziej. – I proszę powtórzyć to swojemu przyjacielowi, że znajdę go u tej żony, chociażby na końcu świata i wykrzyczę im obojgu, co o nim myślę – wykrzyknęłam z gniewem, po czym odwróciłam się, zamierzając odejść. – Proszę zaczekać – usłyszałam za sobą głos mężczyzny. – Powiem Robertowi o naszym spotkaniu. Nie spodziewałam się, że Robert zadzwoni do mnie jeszcze tego samego dnia. Gdy usłyszałam jego głos w komórce, tak mi się dziwnie na sercu zrobiło, wydawał się taki zgnębiony, jakby to jego jakaś krzywda spotkała, nie moją córkę. Zaproponował spotkanie następnego dnia, prosił tylko, żebym nic nie mówiła Anecie. Umówiliśmy się w kawiarni. Szłam tam nazajutrz z duszą na ramieniu. Bo mimo wszystko obawiałam się tego, co on mógł mi powiedzieć. Ale też na dnie serca miałam nadzieję... – Poprosiłem panią o rozmowę, bo nie wiem, jak zareagowałaby Aneta, gdy poznałaby prawdę – powiedział zaraz w pierwszych słowach. – Nie chciałem jej krzywdzić, ale gdy dowiedziałem się o dziecku, to mnie przerosło – jego twarz wyrażała ból. – Ja nie mogę mieć już dziecka, nigdy więcej, nie ja, nie po tym, co zrobiłem – głos mu się załamał, sądziłam, że za moment się rozpłacze. – I tak bardzo się przestraszyłem, gdy Aneta powiedziała mi, że jest w ciąży... – zamilkł. Milczałam, nie chciałam go ponaglać. Widziałam, jak ciężko mu było mówić. W końcu popłynęły jego ciche, bolesne słowa. O tym, jak przed laty pokochał dziewczynę, ożenił się, wkrótce został ojcem. Urodził im się cudowny synek, który był jego oczkiem w głowie. Ale po pewnym czasie przestało mu się układać z żoną, w ich małżeństwie psuło się coraz bardziej. I któregoś dnia, po kolejnej awanturze, wzburzony wypadł z domu, wsiadł do samochodu, chciał pojechać gdzieś przed siebie, żeby nie słuchać jej wymówek, nie patrzeć na jej gniew. Zaślepiony złością, ruszył szybko z podwórka, nie widząc, że ich synek jeździ tam na rowerku… – Nawet nie poczułem uderzenia, tylko usłyszałem krzyk żony, zobaczyłem ich we wstecznym lusterku, potrącony rowerek, leżącego Tomka i żonę zbiegającą po schodach… – Robert schował twarz w dłoniach, nie mógł dalej mówić, płakał bezgłośnie. Ja też nie byłam w stanie się odezwać, po tym, co usłyszałam. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, każde zatopione w swoich myślach, nie patrząc na siebie. W końcu ja pierwsza oprzytomniałam. Położyłam dłoń na ręce Roberta, oderwałam ją od jego twarzy. – To minęło – szepnęłam. – Tego nic nie zmieni, ani twoja rozpacz, ani poczucie winy, ale musisz nauczyć się z tym żyć. – Nie mogę – potrząsnął głową. – Dostałem dwa lata, siedziałem w więzieniu, nie byłem wcale za granicą, Anna rozwiodła się ze mną, nie chciała mnie znać, a ja myślałem, że już nigdy z nikim… – spojrzał na mnie z rozpaczą. – Ale gdy poznałem Anetę, pokochałem ją. Przyrzekłem sobie jednak, że nie będę mieć już dziecka. Bałem się, że znowu mógłbym mu zrobić krzywdę, dlatego uciekłem. Siedzieliśmy długo w tej kawiarni, rozmawialiśmy. Zdawałam sobie sprawę, jak wielkie poczucie winy ciąży nad Robertem, ale wiedziałam też, że nie może z nim wiecznie żyć. Że musi sobie dać szansę, nie był złym człowiekiem, nie chciał tego, co się stało. I został już ukarany za to, co zrobił. I że ten ciężar jego winy nie może spaść na drugie dziecko, które dopiero ma się urodzić. A on sam potrafi być na pewno dobrym ojcem, takim, jakim był dla swojego synka. I udało mi się przekonać Roberta, że powinien spotkać się z Anetką, porozmawiać z nią, powiedzieć jej to wszystko, co teraz wyznał mnie. Przekonałam go, że oboje mają prawo do szczęścia, on także, pomimo tego, co się kiedyś stało. I że nie można wiecznie w życiu uciekać. Trzeba stawić mu czoło, a dużo łatwiej jest to zrobić, gdy obok siebie ma się kochającego człowieka. Zwłaszcza gdy w niedługim czasie przybędzie jeszcze jeden, maleńki człowieczek, maleńka miłość. A ja wierzyłam, że córka jeszcze będzie szczęśliwa u boku swojego ukochanego, razem z moim wnukiem. Więcej prawdziwych historii:„Nie mogę zabrać męża na urlop, bo... czeka tam mój kochanek. Nasza relacja trwa od 5 lat”„Teściowa mnie nienawidzi, bo idealną kandydatkę dla swojego syna wybrała już 20 lat temu”„Mój narzeczony pod wpływem alkoholu potrącił człowieka. Policjantom powiedział, że to ja prowadziłam auto”„Byłam pewna, że mój mąż ma romans. Ukrywał jednak coś o wiele gorszego...”Najliczniejsza ciąża mnoga na świecie. Rekord należy do Amerykanki Nadyi Suleman, która na skutek zapłodnienia in vitro zaszła w ciążę, a następnie urodziła ośmioro dzieci. Kobiecie zarzuca się, że ciąża była podyktowana jedynie chęcią rozgłosu – kobieta miała już sześcioro dzieci i problemy finansowe.
Arcyksiężniczka austriacka Maria Antonina: młodość, małżeństwo, dzieci Pochodzenie i młodość Marii Antoniny Maria Antonia Józefa Joanna Habsburg, arcyksiężniczka austriacka, powszechnie znana jako Maria Antonina, urodziła się 2 listopada 1755 roku w pałacu w Hofburgu. Była 15 z kolei dzieckiem Marii Teresy Habsburg i Franciszka I Lotaryńskiego. Mówi się, że odziedziczyła po matce blond włosy, gładką, perłową cerę, piękne błękitne oczy i łabędzią szyję. Podobno tuż po urodzeniu Marii Antoniny w głowie Marii Teresy zaświtał pomysł sojuszu z Francją wymierzonego przeciwko Prusom, zaś Maria miałaby zostać królową francuską. Dzieciństwo Maria Antonina spędziła w Hofburgu oraz w nazywanym wiedeńskim Wersalem Schönbrunn, będącym letnią rezydencją rodziny cesarskiej. W wieku 7 lat miała okazję spotkać małego Wolfganga Amadeusza Mozarta. Kiedy miała zaledwie 9 lat 18 sierpnia 1765 roku w wyniku ataku apopleksji zmarł jej ojciec. To był zresztą trudny czas dla rodziny. Dwa lata później jej siostra Maria Krystyna niemalże zmarła przy porodzie, śmierć poniosła zaś jej córka. Natomiast w wyniku epidemii ospy najpierw zmarła żona Józefa II, brata Marii Antoniny a później zachorowała sama Maria Teresa Habsburg. Na ospę zmarła też inna z sióstr Antonii, Maria Józefa. Przygotowania do małżeństwa Marii Antoniny Habsburg, ciekawostki Niedługo później miały już zapaść decyzje co do małżeństwa 12-letniej wtedy Marii Antoniny. Pierwsze rozmowy w tej kwestii zostały podjęte jeszcze, kiedy Maria miała 6 lat, jej mężem miał zostać delfin Francji Ludwik August Burbon. Zawarcie tego małżeństwa natrafiło jednak na pewien problem, otóż strona francuska oczekiwała od przyszłej żony następcy tronu pewnego poziomu i znajomości języka francuskiego, gdy tymczasem Maria Antonina ledwie potrafiła pisać, robiła liczne błędy ortograficzne, nie była w ogóle oczytana, jej wiedza historyczna była niemalże zerowa, trochę tylko potrafiła się porozumieć po włosku, natomiast nauka języka francuskiego szła jej niezwykle ciężko. Maria Teresa zadecydowała zatem o położeniu szczególnego nacisku na tę ostatnią kwestię. Języka, jak i historii Francji uczył ją wtedy przysłany z Francji opat nazwiskiem Vermond, pod którego kierunkiem arcyksiężniczka austriacka nadrobiła zaległości i w ciągu roku nauczyła się w pewną swobodą mówić po francusku. Sama Maria Teresa intensywnie starała się ją przygotować do roli przyszłej królowej Francji. W dniu 6 czerwca 1769 roku w imieniu delfina o rękę mającej wtedy 13,5 roku Marii poprosił francuski ambasador. Jeszcze przed ślubem Maria Antonina 17 kwietnia musiała zrzec się praw do sukcesji oraz terytoriów austriackich, przypadających jej w spadku. Już dwa dni później w kościele Augustianów zostało zawarte małżeństwo per procura, zaś 21 kwietnia 1770 roku Maria Antonina wyruszyła w drogę z Wiednia do Wersalu. Małżeństwo z Ludwikiem XVI, dzieci przyszłej pary królewskiej, ciekawostki 7 maja nastąpiło formalne przekazanie Marii Antoniny Francji, przy czym nie pozwolono jej zabrać ze sobą nikogo z jej orszaku. Przydzielona arcyksiężniczce austriackiej hrabina Annę Klaudię de Noailles, ciągle jej pilnowała. Sama Maria Antonina wręcz jej nienawidziła, nazywając ją Madame Etykieta. Maria Antonina miała zresztą z początku problemy z zaadaptowaniem się do etykiety Wersalu. 14 maja miała już możliwość poznania ówczesnego króla Francji i Nawarry Ludwika XV. Wywarła na nim pozytywne wrażenie, w przeciwieństwie do przyszłego Ludwika XVI. Właściwy ślub odbył się 16 maja 1770 roku w Wersalu. Po całej ceremonii para była tak zmęczona, że nie doszło nawet do nocy poślubnej. Ich związek zresztą nie doczekał się pożycia przez długie lata. Jak się okazało jedną z głównych przyczyn była przypadłość Ludwika XVI: stulejka, która leczona była wtedy chirurgicznie bez znieczulenia i na której operację nie mógł się zdecydować. Zmieniło się to dopiero w roku 1777. Maria Antonina w roku 1778 zaszła w ciążę i 19 grudnia urodziła córkę, której nadano imiona Maria Teresa. Wbrew panującemu wtedy pseudomedycznemu obyczajowi (matka karmiąca piersią jest bezpłodna) przez pewien czas Maria Antonina karmiła nawet córkę. W kolejnym roku poroniła. Jednak już w roku 1781 ponownie zaszła w ciążę i tym razem urodziła syna, który otrzymał imiona Ludwik Józef. 27 marca 1785 roku urodziła kolejnego syna, Ludwika Karola. Natomiast 9 lipca 1786 roku urodziła się jej kolejna córka, Zofia Beatrycze, która zmarła w 1787 roku nie przeżywszy nawet roku. 4 czerwca 1789 roku zmarł delfin, który od lat ciężko chorował, prawdopodobnie na gruźlicę kręgosłupa. A może zainteresuje cię także ten artykuł na temat Lwudwika XVI? Maria Antonina jako królowa Francji i Nawarry Życie Marii Antoniny jako królowej: wczesny okres jej panowania, ciekawostki 10 maja 1774 Ludwik XV zmarł na ospę. Ludwik XVI i Maria Antonina nie czuli się wtedy na siłach objąć stery rządów. Chociaż młoda para królewska nie mogła nie zdawać sobie sprawy z trudnej sytuacji ekonomicznej Francuzów, to jednak zignorowane zostały sugestie co do urządzenia skromnej ceremonii. Przeciwnie: ceremonia koronacji męża Marii Antoniny na kolejnego króla Francji i Nawarry w dniu 11 czerwca 1775 roku odbyła się z pełnym przepychem. Na początku rządów Ludwik XVI nie zamierzał w ogóle angażować żony w politykę, Maria Antonina zaś uważała, że jej mąż się na niej zwyczajnie nie zna. Później kością niezgody pomiędzy małżonkami stała się obsada stanowisk, gdzie z grę wchodził lubiany przez Marię Antoninę Choiseul, który zresztą wcześniej współorganizował jej małżeństwo. Został on wygnany, jednakże pod wpływem żony Ludwik XVI zgodził się na jego powrót. Za samo zaangażowanie po stronie Choiseula, jeszcze wcześniej, w kontekście planów jego powrotu na stanowisko, Maria Antonina została zresztą skrytykowana zarówno przez brata, jak i matkę. Maria Teresa pytała wręcz w liście jakie ma ona prawo do mieszania się w sprawy państwowe stwierdzając jednocześnie, że są to intrygi godne Madame de Pompadour lub du Barry. Dość wcześnie lud Francji zaczął tworzyć wymierzone w Marię Antoninę pamflety, oskarżając ją o marnotrawienie pieniędzy, posiadanie kochanków, a nawet relacje homoseksualne z damami dworu. W tym pierwszym zarzucie było jednak dużo prawdy: Maria Antonina była wręcz uzależniona od gry w karty na pieniądze. Kiedy rząd Francji prawnie ograniczył możliwości uprawiania hazardu, za przyzwoleniem króla zorganizowała w Wersalu swoisty dom gry. Jej długi sięgnęły pół miliona liwrów, ale zostały bez wahania spłacone przez Ludwika XVI. Zmieniła swoją postawę dopiero po wizycie brata, Józefa II, który ją w tej kwestii upomniał. Tymczasowo wróciła do zgubnych rozrywek po wspomnianym już wcześniej poronieniu. Sytuacja we Francji zaczyna się pogarszać, trudne życie pary królewskiej Sprawy finansowe zostały wyciągnięte na światło dzienne w przededniu rewolucji francuskiej. W roku 1787 odpowiedzialny za kontrolę wydatków de Calonne ogłosił bankructwo Francji i upublicznił księgi rachunkowe dworu królewskiego. Opinia publiczna zwróciła się przeciwko królowej, nadając jej miano Madame Deficyt. Stała się w pewnym sensie kozłem ofiarnym, bowiem nikt nie kwestionował wydatków Wersalu, jak i przede wszystkim Ludwika XVI. Sam król zdymisjonował de Calonne’a i nakazał mu wyjazd do Lotaryngii. Podobny wizerunkowy efekt końcowy miała afera naszyjnikowa z roku 1785, po której to królowa była uważana za chciwą i mściwą, a rzeczywista winowajczyni, intrygantka i złodziejka, hrabina de La Motte za jej ofiarę. Ta ostatnia wydała nawet w Londynie szkalujące królową Francji i Nawarry wspomnienia. Ludwik XVI i Maria Antonina w ślubnych kreacjach Kryzys w państwie się pogłębiał. Ludwik XVI wydawał się zbyt słaby, aby rządzić, inicjatywę spróbowała zatem przejąć Maria Antonina. Zaproponowała osobę arcybiskupa Tuluzy Loménie de Brienne na miejsce de Calonne’a, planowane przez niego reformy finansowe miały uderzyć głównie w warstwy dotąd uprzywilejowane. Sama królowa starała się dać przykład i zatwierdziła zlikwidowanie 173 stanowisk na dworze, niemalże zawiesiła wydatki na stroje oraz przestała organizować bale. Sytuacja pogarszała się jednak w dalszym ciągu. Rewolucja francuska, aresztowanie i więzienie, śmierć Marii Antoniny Wybuch rewolucji, postawa Marii Antoniny, ciekawostki Wydarzenia zaczęły nabierać tempa. Rewolucja francuska stała się faktem. Zdobyta została Bastylia. Stopniowo ze strachu otoczenie królowej opuszczały kolejne zaufane osoby. Sami ministrowie wiedząc o poziomie gniewu wśród ludu zalecali jej wyjazd, ale ona odmawiała. Paryż był już wtedy pełny szkalujących ją pamfletów, zaś w atakach prym wiódł książę Orleanu. Później miał miejsce słynny marsz kobiet na Wersal, kiedy to królowa i jej dzieci musieli schronić się w komnatach króla. To wtedy para królewska została zmuszona do przeprowadzki z Wersalu do Tuileries, gdzie w podniszczonym pałacu Maria Antonina starała się jakoś zorganizować życie swojej rodziny. Próbowała również wpłynąć na ustabilizowanie sytuacji we Francji, dużo pracowała, przyjmowała polityków, poszukiwała możliwych rozwiązań. W tym też czasie ona lub król przekupili członka Konstytuanty, hrabiego de Mirabeau, który miał odtąd pracować na rzecz króla. Po śmierci hrabiego Maria Antonina zabiegała o wsparcie za granicą wysyłając posłańców do Hiszpanii, do Holandii, do swojego brata Leopolda II, nowego cesarza Austrii, lecz bez rezultatu. Para królewska podjęła jeszcze w czerwcu 1791 roku próbę ucieczki, rozpoznano ich jednak i zmuszono do powrotu. W drodze powrotnej tłum krzyczał „śmierć Austriaczce, łajdaczce, dziwce”. Maria Antonina zmieniła wtedy taktykę. Oficjalnie zgadzała się na wszystkie narzucone prawa, próbując wciąż listownie pozyskać sojuszników za granicą. Ponownie bez rezultatu. A najgorsze miało dopiero nadejść. Aresztowanie pary królewskiej, proces i śmierć Ludwika XVI oraz Marii Antoniny 10 sierpnia para królewska opuściła Tuileries, które zostało potem zdobyte przez rewolucjonistów. 13 sierpnia rodzinę królewską umieszczono w Temple. W tym czasie tłum zamordował jej przyjaciółkę, księżną de Lamballe i przed Temple starali się pokazać królowej jej głowę wbitą na pikę… 21 września 1792 roku obalona została monarchia, 21 stycznia 1793 roku ścięty został Ludwik XVI. 3 lipca Marii Antoninie odebrano jej syna, Ludwika Karola grożąc, że w przeciwnym razie zostanie zabity. Zmarł później na gruźlicę. Sama Maria Antonina 2 sierpnia została przeniesiona. Jej nowym miejscem osadzenia stało się więzienie La Conciergerie, gdzie jako więźniarkę numer 280, oskarżoną o zdradę Francji w zmowie z obcymi mocarstwami została osadzona w zapleśniałym lochu. Drastycznie pogorszył się wtedy stan jej zdrowia. 14 października wychudzona i blada po raz pierwszy stanęła przed sądem. Przedstawiano ją jako „Wdowę Kapet”. Odpowiadała rzeczowo na stawiane jej zarzuty. Posunięto się jednak nawet do tego, że zmuszono jej syna do podpisania oświadczenia o utrzymywaniu kazirodczych relacji z matką, które przedstawiono przed sądem. Została skazana na karę śmierci. Egzekucja miała się odbyć 16 października 1793 roku. Kat jeszcze w celi obciął jej włosy. Na Plac Rewolucji została przewieziona wozem zaprzężonym w jednego konia, z rękami związanymi za plecami. Na samym Placu sama zdecydowanym krokiem weszła na schody prowadzące do szafotu, potrącając po drodze kata, którego tuż potem za to przeprosiła. Autor: Herbert Gnaś Bibliografia: J. Baszkiewicz, Ludwik XVI, Ossolineum, Wrocław Craveri, Kochanki i królowe. Władza kobiet, Wydawnictwo Warszawa Morató, Królowe przeklęte, Świat Książki, Warszawa 2014. Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny? Dla 99,6% czytelników artykuł okazał się być pomocnyOdpowiedzi. To prędzej skręt żołądka lub kiszek. Brak natychmiastowego leczenia spowoduje śmierć psa. To raczej nie jest ciąża. Brzuch nie powiększyłby się z dnia na dzień. Zabierz ją do weterynarza, żeby ją zdiagnozował. Mogła zjeść coś od czego ją wzdęło. Wysterylizuj sukę, aby w przyszłości nie było takich problemów. Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...POCZTANie pamiętasz hasła?Stwórz kontoQUIZYMENUNewsyJak żyć?QuizySportLifestyleCiekawostkiWięcejZOBACZ TAKŻE:BiznesBudownictwoDawka dobrego newsaDietaFilmGryKobietaKuchniaLiteraturaLudzieMotoryzacjaPlotkiPolitykaPracaPrzepisyŚwiatTechnologiaTurystykaWydarzeniaZdrowieNajnowszeWróć naDagmara Smykla| 20:04aktualizacja 21:13